Zjawisko carsharingu jest chyba tak samo stare jak idea całej motoryzacji lub nieco młodsze.
Serwis blablacar.pl i parę innych jego konkurencyjnych wersji umożliwia odnalezienie kierowców, którzy za niewielką opłatą zabiorą nas ze sobą.
Korzystanie z takich serwisów ma właściwie dwie opcje. Pierwsza z nich, czyli opcja wystawienia ogłoszenia jako kierowca. Ustalamy cenę jaka nas interesuje za pokonane kilometry oraz trasę. Wpisujemy też czy jesteśmy rozmowni, czy zgadzamy się na przewóz zwierząt i czy jesteśmy otwarci na ewentualne objazdy, by ułatwić naszym pasażerom podróż.
Druga opcja to korzystanie z serwisu jako pasażer. Wynajdujemy interesującą nas trasę i szukamy czy jest jakiś dostępny kierowca na niej. Jeśli znajdziemy jakąś dogodną opcję, to kontaktujemy się z kierowcą.
Ta opcja podróży może wydać się nierozsądna, ale po pierwsze przemawia na płaszczyźnie ekonomicznej. Po drugie przyczynia się też bezpośrednio do ochrony naszego środowiska, a zatem jest to argument ekologiczny.
Jak jest z kwestią bezpieczeństwa? Zarówno ten serwis jak i wszystkie podobne zbierają referencje i przyczyniają się w ten sposób do wiarygodności profili. Nie jedziemy więc do końca z przypadkowymi osobami.
Jeśli nie mamy pieniędzy na nasze nawet drobne podróże warto zajrzeć na stronę Ferratum.pl i n pewno zorganizujemy jakiś budżet na naszą carsharingową wyprawę. Wszystko brzmi ładnie, ale może jakieś konkretne przykłady opowiadające się za tym, że jest to naprawdę świetny sposób na oszczędzanie? Proszę bardzo: za przejazd z Gdyni do Bydgoszczy zapłaciłem 30 zł. Ten sam przejazd pociągiem to 45 zł.